piątek, 26 sierpnia 2011

Wizażowa wymianka- c.d.

Zatem mogę już otwarcie przyznać, że moje sutasze wykonała Frydzia :)
A skoro sprawstwo mojego prezentu też już zostało ustalone, to dodam, że ja robiłam kolczyki dla Frydzi :D Wyszła nam zatem taka prawie prywatna wymianka :D
Przedstawiam zdjęcia kolczyków, dla których słowem klucz było słowo "niebo"


 Frydzia otrzymała ode mnie również zakładkę do książek, która to ponoć zostałaj uż porwana i uprowadzona przez jej pociechę ;)



Pokażę przy okazji jak mi się pracowało nad prezentem. Przed powstaniem właściwego projektu, powstały na początku takie kolczyki:

Czerwona Sissi
(koral czerwony w otoczeniu koralików jablonex, toho, euroclass oraz srebrnych sztyftów)




Nazwa została zainspirowana pewnym obrazem, który zobaczyłam w Wiedniu w pałacu Hofburg. Był to portret cesarzowej Elżbiety Bawarskiej- zbliżony do obrazu poniżej

źródło: 
http://oldrichvintage.wordpress.com/2010/07/01/sissi-inspired-necklace/

Kształt kolczyka przypomina mi właśnie kształt tych spinek, które cesarzowa ma wpięte we włosach :)

Powstała również zawieszka w kolorze fioletowym, ale dosyć kiepsko na zdjęciach wyszła i nie doczekała się jeszcze krawatki



Straaasznie ciemne mi wychodzi wszystko, co z fioletem, ale uwierzcie mi, że kamień w środku to ametyst :)

To wszystko były prace sprzed jakichś paru tygodni, natomiast wczoraj powstał remake motywu Hana Ami od Extrano. Okazało się, że tych czarnych nie mogę włożyć w ucho (czy ja mam jakieś dziwne uszy, że mogę nosić tylko niezapinane kolczyki albo sztyfty?). Zrobiłam zatem kolczyki z kryształków Swarovski bicone w jednym z moich ukochanych kolorów- emerald :) Jeszcze nie wiem kiedy i na jaką okazję je założę, ale wiem, że mojej szkatułki nie opuszczą :)



To by było na tyle w dniu dzisiejszym i obawiam się, że na tyle na jakiś czas.

środa, 24 sierpnia 2011

Jak można chorowować w wakacje?

Na wstępie bardzo wszystkim dziękuję za te ciepłe komentarze pod poprzednim postem :) Okazało się, że nie taki diabeł straszny i większość tych ustaw zmieniała tylko jeden artykuł, czasem nawet tylko jeden- dwa paragrafy. Najgorsza jest taka jedna z 2009r... Brrr... Ale będzie dobrze, bo przecież inne opcje w grę nie wchodzą :) A zresztą- jak się ma takiego pomocnika jak na zdjęciu poniżej to wiedza sama do łowy wchodzi :)


A teraz krótko o chorowaniu. Choruję naprawdę rzadko- ostatnie moje antybiotyki brałam 5 lat temu, bo mi mama nieumiejętnie kleszcza z nogi wyjęła i lekarka "na wszelki wypadek" zaleciła jakiś antybiotyk. Trzy tygodnie temu coś mnie zaczęło brać. Myślę sobie- jestem twarda i się nie dam. Ale pewnego dnia się budzę i w prawym uchu słyszę tylko charakterystyczny szum morza. Z geografii orłem nie byłam, ale na bank wiedziałam, że z Lublina to kawał drogi jest nad Bałtyk. Pofatygowałam się do lekarza- angina. Ekstra. Pierwsza seria antybiotyków na pięć dni, zaczęłam czuć się lepiej. Do momentu aż w poniedziałek niemal zaniemówiłam i okazało się, że nie jestem jeszcze zdrowa i kolejne antybiotyki. I tak to mi upływają te wakacje. Przede mną jeszcze wrzesień i obiecuję sobie odbić to i tamto ;)

Teraz biżuteryjnie. Potrzebowałam koralikowej odskoczni od nauki :] Szukałam motywu małego, który szybko się plecie i znalazłam bezpłatny tutorial od Extrano. Motyw nazywa się Hana Ami- więcej o nim możecie przeczytać na stronie internetowej sklepu beading.pl


sobota, 20 sierpnia 2011

Pełna załamka

Krótko i rozpaczliwie :(
Uczę się do tego postępowania karnego. Mam podręcznik stan prawny na styczeń 2008. Patrzę w lexie- od tamtego czasu 15 ustaw zmieniających... :( Czas odłożyć koraliki na bok i wziąć się na poważnie do roboty.

czwartek, 18 sierpnia 2011

Takie tam rozmowy :)

Zaczęłam praktyki- w związku z tym codziennie tłukę się autobusem do prokuratury i z powrotem. A różnych ciekawych rzeczy w autobusie można posłuchać. Otóż dzisiaj jechało za mną dwóch młodych chłopaków- na oko po 25 lat. I słyszę rozmowę:
- Wczoraj mój sąsiad uruchomił swój wielki zderzacz hadronów.
- To kiedy będzie ten bimber?

Na praktykach też mozna się spotkać z ciekawymi rzeczami, ale o tym pisać mi nie wolno- tajemnica. W każdym razie dzisiaj trafiła mi się do poczytania taka sprawa, że aż się ze śmiechu popłakałam.

I jeszcze jedna rozmowa. Z moim bratem. Podesłałam mu zdjęcia kolczyków, które poniżej przedstawiam. Pytam się co i jak poprawić w tym zdjęciu, bo chciałabym, żeby były porządniejsze. Rozmawiamy na gg.
(Ja)- No i co o nich myślisz?
(Brat)- Przypominają mi granaty.
(Ja)- Ekstra. Mi przypominają flakonik perfum.
(Brat)- Mi butelki perfum też przypominają granaty. Chociaż czasem to działa jak broń biologiczna.

Co poprawić na zdjęciach już się nie dowiedziałam :)

I pokazuję parę nowości.
Zacznę może od pracy, którą dostałam w ramach organizowanej na wizaz.pl wymianki Bab(sk)ie lato. Na razie nie zdradzam, kto jest autorką tych kolczyków, bo dziewczyny na forum jeszcze zgadują :)



I kolejna herringbonowa bransoletka. Nie mogę uwolnić się od tego wzoru.



I na koniec wspomniane granaty :) Wkleiłam je w srebrne sztyfty, które kupiłam dawno temu i w końcu wpadłam na pomysł jak je wykorzystać :D Od dawna też miałam ochoty na jakieś nieduże sztyfty.



wtorek, 16 sierpnia 2011

O rynku półfabrykatów w Lublinie- słów kilka

Ech, jeszcze nie minęlo mi to wzburzenie po tym, jak za 4 pary zapięć do bransoletki, jedną bazę pierścionka i jedną parę klipsów zapłaciłam... 25,50. Za półfabrykaty metalowe. I jeszcze chciałam coś dorzucić, ale usłyszawszy cenę o mało co nie zeszłam na zawał w sklepie. W związku z tym postanowiłam nakreślić parę zdań na temat tego jak wygląda kupowanie półfabrykatów w Lublinie.
Otóż w Lublinie znane mi są tylko dwa miejsca, gdzie można kupić coś do biżuterii (oczywiście, poza moim biurkiem, gdzie mam komputer i internet, zamawiam, klikam i za 2-3 dni jest już u mnie wszystko). Jednym z tych miejsc jest malutki sklepik- w zasadzie taka kanciapa- w bramie przy ul. Świętoduskiej. Byłam tam ostatnio pół roku temu. W środku siedzi pewna pani- emerytka, na ladzie porozwalane kawałki linki jubilerskiej, drucika, sznurków, szklanych koralików. Ogólnie pani zamawia półfabrykaty dla siebie i sprzedaje gotowe prace, ale można kupić też półfabrykaty. I w tamtym roku zachciało mi się kupić sieczkę opalu. Nie dość, że to, co pani chciała mi zaproponować, to był opalit, to jeszcze za sznur 20cm takiej sieczki chciała 8zł. Nie- dziękuję. Co do możliwości powybierania (a my, biżuteryjki, lubmy chyba grzebać, patrzeć i w myślach układać gotowe kolczyki, wisiorki, bransoletki)- to nawet nie ma o czym tam mówić. Tylko gotowa biżuteria jest jakoś wyeksponowana, natomiast koraliki i części leżą w jakichś workach, woreczkach, miseczkach- pod szklaną ladą, pod krzesłem, na podłodze, na półce za panią.
Z drugiej strony jest w Leclercu pasmanteria Bocian. Nie chcę im robić złej reklamy, bo nawet dosyć lubię to miejsce. Prócz tradycyjnych guzików, wstążek, igieł, można tam znaleźć rzeczy do decoupage'u (szkoda, że drewniane decorabilia sprowadzają z Włoch ze Stamperii i są tam drogie jak nieszczęście, a przecież w Polsce można kupić to samo znacznie taniej), rzeczy do scrapbookingu, biżuterii. Właśnie- biżuterii. niby wszystko ładnie wyłożone, och i ach, ale pozostaje pewien problem- cena. Jako że sklep praktycznie nie ma konkurencji na rynku lubelskim może dyktować sobie ceny, jakie im się zamarzą. Para metalowych bigli kosztuje 1,60zł. Toż przecież na allegro można kupić 50 par za złotówkę! Rozumiem, sklep musi zarabiać, ale taka przebitka to, moim zdaniem, już bardzo dużo.
Dobra, bigle mamy, trzeba coś na nich zawiesić. Są kryształki Swarovski. Oczywiście również droższe niż w innych miejscach, ale nie aż tyle razy, co bigle ;) (rivoli 10mm od 4,60 do 6,60- w zależności od koloru). Cenę można jeszcze jakoś przeżyć, ale kurcze- kryształki mają być w jednym kawałku i niezarysowane, tymczasem kilkanaście rivoli jest wrzuconych rasem do szufladki, bok w maleńkiej przegródce tłoczą się jakieś teardropy. Jest trochę ceramiki, jakieś kamienie naturalne, sznurki i... rzemienie! Super, właśnie dzisiaj zobaczyłam piękny skręcany rzemień. Miał ok. 7mm grubości, pomyślałam, że przyda mi się do jakiejś bransoletki. Pytam o cenę- 29zł za metr. Obok leżał grubszy- 40zł za metr. Ekstra.

Wiem, że czasem wpada tu jakaś Lublinianka albo ktoś z okolic. Dziewczyny, może połączmy siły i róbmy wspólne zamówienia z neta? Do tej pory oczywiście zamawiałam z allegro i sklepów internetowych, traktując bociana jako zło ostateczne. Ale jak w iesiącu zamawia się np. z 4 różnych miejsc i płaci się w każdym oddzielnie za wysyłkę średnio 6zł, to wychodzi 24 zł za samą wysyłkę  (albo z onyks.eu- 12złotych za zakupy hurtowe). a gdybyśmy tak rozłożyły koszty to więcej by nam w portfelu na koraliki zostawało ;) Co Wy na to? W innych miastach to działa ;)

sobota, 13 sierpnia 2011

To bliźnięta!

Wczoraj z wielkim bólem na świat przyszły bliźnięta ;)
Od razu dementuję- mamą nie jestem i na razie nie planuję być. Natomiast wczoraj uplotłam dwa bliźniacze komplety beaded beads- fioletowy i zielony, kolczyki+ zawieszka. Ból był, bo kilka razy nieźle sobie wbiłam igłę- nie w palce, ale nawet w środek dłoni (brrr).
Oto i one:
Starsza z bliźniąt

FIOLETOWE
(wykonane z koralików toho round 11/0 koloru purple oraz szlifowanego koralika szklanego; w otoczeniu części metalowych)


Ciut młodsze

ZIELONE
(koraliki jablonex lub preciosa w rozmiarze 2,3mm w najładniejszym chyba odcieniu zieleni,szlifowany koralik szklany, w otoczeniu części metalowych)


Oraz cała szczęśliwa rodzinka


I pokażę jeszcze kolczyki, które zrobiłam nad jeziorem. Próbowalam nauczyć się nowych wzorów, ale coś mi nie szło i w zasadzie tylko ten CBS nadaje się na tyle, żeby go pokazać, chociaż też się niestety marszczy :( Ech, pierwsze koty za płoty ;)


A teraz informuję, że muszę zrobić przymusową przerwę od biżu (tjaaa, akurat mi się to uda), wziąć się ogarnąć (jak ja nie lubię tego powiedzenia) i usiąść do nauki (a tego to już w ogóle nie lubię).

czwartek, 11 sierpnia 2011

Królowa Margot i niespodzianka

Zakochałam się w kolorze RED MAGMA Swarovskiego i kupiłam te migdały pewnie jeszcze w grudniu. Leżały one bardzo długo czekając, aż coś dlan ich wymyślę, aż w końcu wczoraj, między postępowaniem przygotowawczym a otwarciem przewodu sądowego (oczywiście nauką tego i tego) uplotłam dwie, niewielkie kulki beaded beads. W środku ukryłam czerwone koraliki crackle, które miejscami prześwitują między hematytowymi toho :) Przymierzyłam do nich migdały i... et voila! Królowa Margot (btw. moja imienniczka) gotowa. Byłaby jeszcze ładniejsza, jakbym umiała te loopy robić :)
Kolczyki stanowią część pierwszą zamierzonego kompletu. Będzie do nich dopleciony jeszcze lariat, ale to już po odroczonym egzaminie, a potem całość zamknę w pudełeczku i położę komuś pod choinkę. Wiem, że jeszcze sierpień, ale w tamtym roku zwlekałam z robieniem prezentów aż do listopada i obudziłam się z ręką w nocniku... A obliczyłam, że chyba 6 kompletów chcę zrobić, więc trochę pracy mnie czeka.
Btw. do zdjęcia wykorzystałam kawałek złamanego plastra agatu, bo te kulki inaczej zasłaniały albo bigle, albo migdały.

Królowa Margot
(koralik crackle, koraliki toho 11/0 w kolorze hematytowym, kryształ Swarovski Pear Shaped 16mm w kolorze Red Magma, srebro)


A tera parę słów o niespodziance :)
Nie wiem czy pamiętacie, ale przed wakacjami zapowiadałam (nie wiem czy na blogu, czy na wizażu), że będzie "jedna, może dwie niespodzianki". Jedna- candy, już była, czas na drugą. Co prawda tym razem nie ma nic do wygrania. Zapraszam Was serdecznie na mojego nowego bloga:


Od czterech lat, do wczoraj w zasadzie, byłam literacką abstynentką. Zatęskniłam za pisaniem i postanowiłam ponownie poćwiczyć. Jesli się Wam spodoba- będzie mi miło, jeśli nie- możecie to wyrazić w komentarzach, ale poproszę bez bluzgów :) Nie mam nadziei kandydować z tym do miana jakiegokolwiek arcydzieła, to po prostu dla mnie forma ćwiczenia języka, stylu, szlifowania czegoś, co kiedyś moje polonistki nazywały talentem, który osobiście wiele lat zaniedbywałam.

wtorek, 9 sierpnia 2011

Wymianka z EW

Miałam niedawno przyjemność wymienić się pracami z EW Dostałam od niej garść pięknych rzeczy, zresztą sami popatrzcie :)





Ode mnie EW dostała taki oto naszyjnik robiony ściegiem spiral herringbone





Przy okazji pokazuję jeszcze dwie nowości- jedną już prezentowałam na wizażu, a druga jest jeszcze ciepła :)

Medalion
dzieło czystego przypadku, miało wyglądać inaczej, ale w pewnym momencie zmieniła mi się koncepcja i powstało takie coś





A także- cieplutka, jak już mówiłam, bransoleta rzemienne. Dała mi ona trochę popalić, bo się okazało, że końcówki do wklejania rzemienia nie chcą się wcisnąć na podwójne ogniwko, musiałam więc dać pojedyncze. Niestety, bransoletka traci na tym na swojej trwałości :(

Pajączek
oponki korala, kule jaspisu oraz szlifowane szklane czarne koraliki
(inspirowane bransoletami EW)



I na sam koniec pokażę, jak moja Pusia lubi spać :) Czasem się zastanawiam, czy ona jeszcze żyje czy już zdechła... W sierpniu jakoś kończy rok, a jest jeszcze taka malusia :)


poniedziałek, 8 sierpnia 2011

Bransoletki

Wychodzę powoli z kryzysu twórczego. Szkoda, że dopiero teraz, bo już powinnam się uczyć do odroczonego egzaminu...

Zielony groszek
kulki zielonego jaspisu w otoczeniu skręcanego rzemienia
 

Oficjalnie: bez nazwy.
Nieoficjalnie: spleśniałe hamburgery :D Kojarzą mi się właśnie z jakimiś pokrytymi zieloną i białą pleśnią kawałkami mięcha włożonymi między ciemne pieczywo :D 
coś, co niby jest białym howlitem, i coś, co niby jest turkusem, włożone między połówki drewnianych kul


Oczywiście miło jest się zabierać za robienie bransoletek nie mając do nich odpowiednich zapięć :) Mam tylko te duże kwiaty i karabińczyki, cudem znalazłam jakieś miedziane toggle, ale ni jak nie pasują mi one do końcówek i ogniwek w kolorze srebrnym. Będzie poprawka :)

Fotorelacja z Grecji

Tak jak obiecałam, krótka fotorelacja z Grecji. Długo się z tym ociągałam, bo było mi bardzo trudno przejrzeć zdjęcia z 3 aparatów i wybrać te najlepsze, najładniejsze, pokazujące najciekawsze rzeczy. Na początku wybrałam coś koło setki zdjęć, ale to i tak bardzo dużo było, zatem selekcja trwała dalej. Ostatecznie wybrałam te, które tu prezentuję :)

Ateny, Akropol


Wiszące klasztory- Meteory


Tolo- tutaj się zatrzymaliśmy na plażowanie



Wyspa Poros- przeuroczy zakątek świata, który warto odwiedzić :) Gęsta, ciasna zabudowa, białe ściany, czerwone daszki i bardzo życzliwi mieszkańcy :) Wyspa, podobnie jak miejscowość i region Umbria we Włoszech kandyduje do miana mojego wymarzonego miejsca zamieszkania :)



A to już ja. Z mokrymi kudłami, bo dopiero co z wody wyszłam.


 I jeszcze raz Poros i ogromny krzew hibiskusa


Nafio. Podobno historycy sprzeczają się, czy największą twierdzą nad M. Śródziemnym jest Nafio czy Malta.



Oblegającym twierdzę życzymy dużo szczęścia, zdrowia, pomyślności i temperatury maksymalnie 20 stopni jak już mają zamiar iść tam na górę piechotą :) Grekom udało się odebrać twierdzę z rąk tureckich dlatego, że Turkom w środku skończyła się woda pitna. 



Płyniemy promem- witamy Korfu, gdzie cesarzowa Elżbieta Bawarska kazała zbudować sobie willę


I żegnamy Korfu



Zachód słońca widziany z promu. Robiąc to zdjęcie nuciłam sobie "into the West" z "Władcy Pierścieni"- nasza podróż też dobiegała końca i też płynęliśmy na zachód. Dla ciekawskich- piosenki z Titanica nie śpiewałam ;)


Wenecja. Największe muzeum rzeczy skradzionych na całym świecie. "Bo proszę państwa, te kolumny, o te tutaj, one zostały przywiezione z Egiptu. O, a tę tablicę jakiś Wenecjanin przywiózł sobie z krucjat."



I na koniec Wiedeń- Castrum Vindobona jakby nazwali go starożytni Rzymianie. Pałac Habsburgów, rozbudowywany przez kilka stuleci. Trudno się nie dziwić, jak Maria Teresa miała dwanaścioro dzieci- no gdzieś one po prostu musiały się pomieścić.


I jeszcze zapowiem na koniec koralikowe nowości ;) Bo się dzisiaj coś będzie robić, tylko poczekam, aż klej w końcówkach na rzemienie wyschnie.
Btw. zdjęcia robiłam ja, mój tata i mój brat.